zikuk zikuk
481
BLOG

Zbrodnia doskonała

zikuk zikuk Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Tak, to była zbrodnia doskonała.

Fragmentów TU-154M było co niemiara (60000) co przy jakichś 100g osiągnietych na 50-ciu metrach drogi hamowania ekspertom i ekspertkom wydaje się niemożliwe. "Wydaje się" może zostać odebrane jako niezbyt politpoprawne, więc niech będzie "jest niemożliwe".

Malkontentom jakby co polecam artykuł:

Samolot nie mógł rozpaść się na kawałki

Ale ja nie o tem :)

Ja postanowiłem sam przeprowadzić zamach na samolot. Nie, nie, nie naprawdę. Tak na niby. Przecież żaden ekspert lotniczy nie powie mi jak zamachnąć się na samolot klasy TU-154M w taki sposób, żeby wszyscy myśleli, że to zwykła katastrofa lotnicza, więc muszę kombinować sam.

No to kombinuję.

Samobójca-sabotażysta na pokładzie?

Jakoś mi nie pasuje. To musiałby być straszny desperat, albo wariat. 

Zestrzelenie?

Ale czym? Striełą? We mgle, kiedy pilot nie wiedział gdzie się znajduje, operator tej katiuszy miałby wiedzieć?

Bomba na pokładzie?

O tak, bomba!

No ale gdzie? Gdzieś przy sterach? Bombka subtelna, uszkadzająca sterowanie? Czy straszna bomba rozczłonkowująca samolot na 60000 tys. kawałków?

Powiedzmy, że to jest bomba solidna. W takim razie kto i kiedy ją odpala?
I dlaczego na małej wysokości, a nie na dużej? Tyle pytań...
Jak odpalamy bombę? Zegarem?  Przecież samolot miał opóźnienie bomba wybuchłaby po wylądowaniu kiedy samolot byłby pusty... odpada.

Radiowo? To technicznie możliwe. A więc radiowo: siedzi mordeca z nadajnikiem w smoleńskich krzakach i naciska guzik, kiedy słyszy czy widzi nadlatujący samolot. No, ale ja osobiście bałbym się siedząc w krzakach we mgle naciskać guzik. Bałbym się czy mi samolot nie spadnie na głowę.

Pozostają techniki bardziej zaawansowane, satelitarne namierzanie i takie tam. Ale tu z kolei zbyt dużo osób byłoby zaangażowanych. Do tego dochodzi podsłuchiwanie eteru przez służby wszelakiej maści. Nie, nie podoba mi się.

No więc co trzeba zrobić, żeby zamach był doskonały? Otóż wystarczy prosty czujnik rtęciowy - kiedy samolot odwraca się na grzbiet rtęć wylewa się zwierając styki. Tylko trzeba ten samolot obrócić. No ba, ale jak? To oczywiste: innym ładunkiem należy urwać skrzydło. No kto się się wówczas połapie o co chodziło?

No i jak? Uważam, że świetnie mi poszło. I tak sobie myślę, że ciężkie jest życie speców od brudnej roboty.

 

p.s. pozostaje tylko drobiazg, mianowicie ślad chemiczny materiałów wybuchowych, tego chyba nie da się zneutralizować, no, może jak poleży 30 lat na świeżym powietrzu... chyba, że to był termit, tak, termit - produkty spalania to tlenek glinu i żelazo - no kto się połapie?
 

 

 

SAMOLOT NIE MÓGŁ ROZPAŚĆ SIĘ NA KAWAŁKI

SAMOLOT NIE MÓGŁ ROZPAŚĆ SIĘ NA KAWAŁKI

SAMOLOT NIE MÓGŁ ROZPAŚĆ SIĘ NA KAWAŁKI

zikuk
O mnie zikuk

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka